Z gory przepraszam za brak polskiej czcionki. Pisze z komputeru w hotelu robotniczym (o tym za chwile...), ktory nie ma zainstalowanej polskiej klawiatury.
Kiedy juz dostaniesz sie do ktorejs z wielkich koreanskich korporacji (zeby wymienic kilka pierwszych z brzegu: Samsung, LG, Hyundai/KIA, SK, Daewoo, GS itd. itp.), nie oznacza koniec twojej drogi do sukcesu. Sam proces naboru do firm koreanskich jest warty odzielnego postu, ale dzisiaj skupie sie na opisaniu tego co sie dzieje jak juz dostaniesz szczesliwa wiadomosc, ze przeszedles ostatnia runde rozmow kwalifikacyjnych i testow (w tym dos dokladny egzamin zdrowotny...).
(PS. korporacje, ktore wymienilam powyzej, skladaja sie z kilku (jak nie kilkunastu) firm, zajmujacych sie niekoniecznie zwiazanymi ze soba branzami. Proces edukacji nowych pracownikow rozni sie oczywiscie miedzy korporacjami i firmami, ale ogolna struktura jest podobna).
Tak wiec pare tygodni (czasami i miesiecy) po ogloszeniu ostatecznych (pomyslnych) wynikow, odbywa sie kilkutygodniowe szkolenie na temat wartosci i misji firmy. Tak naprawde wyglada to troche jak oboz harcerski. Sa druzyny (team'y) ze sztandarami i nazwami, sa gry i zabawy (majace na celu przyuczyc odpowiedniego 'myslenia' i zachowania w firmie), sa i spiewy i tance. Tak, tak: dwudziestoparolatkowie musza odtanczyc taniec przypominajacy troche wygibasy amerykanskich cheerleader'ek, wyspiewac piosenki przed calym zgrupowaniem, malowac obrazki itp. Nie bojmy sie tego powiedziec: ma to na celu wprac mlodzierzy mozg i stworzenie nowego czlowieka Firmy. Pod koniec obozu, harcerz/nowy pracownik (po koreansku: sinib sawon/신입 사원) ma znac wszystkie wartosci korporacji, jej misje i motto. Ma takze witac swoich starszych kolegow i przelozonych w odpowiedni sposob (mielismy cala serie wykladow jak sie klaniac i witac). Do tego przez caly okres trwani szkolenia, jest sie ocenianym: przez druzynowych/starszych kolegow (seonbae/선배: pracownikow dzialu HR, choc nie tylko) i kolegow z druzyny. Ta ewaluacja jest potem rozlokowywaniu nowicjuszy w odpowiednich dywizjach i departamentach. Wiec generalnie trzeba sie starac (do czego motywuje odpowiedni system nagrod i kar).
Moze to co teraz napisalam wydaje sie lekko przerazajace. Ale szczerze mowiac, podczas mojego treningu bawilam sie fantastycznie. Moj team skladal sie z swietnych ludzi z ktorymi nie tylko dobrze sie pracowalo, ale jeszcze lepiej bawilo. Mimo, ze zaczelismy nowe zycie w roznych firmach i dywizjach nadal sie spotykamy, w mniejszych lub wiekszych grupkach. Przez 3 tygodnie tak sie zgralismy, ze nie ma dnia, ze nie wysylamy sobie wiadomosci (dzieki opcji grupowego 'chatu' w aplikacji KakaoTalk). A pranie mozgu? Trzeba do tego podejsc z przymrozeniem oka i dystansem. I przede wszystkim dobrze sie bawic, wyglupiajac podczas tancow i spiewow.
Po treningu korporacyjnym, przychodzi kolej na trening firmowy. Forma przypomina poprzedni, choc jest duzo krtoszy, przez co nie da rady tak bardzo sie zgrac z nowym team'em. Zamiast wykladow o wartosci i historii firmy, Seonbae przyuczaja konkretnych rzeczy, potrzebnych do zycia mlodego pracownika (od tak blahych rzeczy, jak korzystanie z firmowego serwera, po to jak uczestniczyc w wolontariacie). Sa tez gry i zabawy, ale po prawdzie juz nikomu nie chce sie tak bardzo przykladac (tym bardziej ze sa one identyczne do tych ktore sie robilo podczas treningu korporacyjnego), wiec wszystko odbywa sie troche na pol gwizdka. Wszyscy z niecierpliwoscia czekaja na rozpoczecie 'prawdziwej pracy'.
Po treningu firmowym, zostaje sie przydzielonym do odpowiedniej dywizji. I tak rozpoczyna sie trening dywizji. Znow wyklady, tym razem o samej dywizji, troche gier i zabaw (znow podzial na 'team'y'). Potem, w zaleznosci od tego czym dywizja sie zajmuje, albo nastepuje przydzial do departamentu albo zsylka na kilka tygodni do fabryki, aby poznac 'business' od podszewki.
I tak wlasnie jestem w hotelu roboniczym, w jednym z przemyslowych miast Korei. Codziennie pracuje przez 8 godzin na tasmie, paraduje w robotniczym wdzianku. Wzbudzam niemala sensacje, jako ze fabryka jeszcze nie widziala bialego robotnika (za to calkiem duzo 'blue-collar' z Poludniowej Azji...). Jest chwilami ciezko, nie tylko dlatego, ze nogi bola od stania, ale rowniez dlatego, ze moi wspolpracownicy (nie nowi pracownicy 'biurowi' jak ja) oraz kierownik linii mowia lokalna gwara, ktora bardzo ciezko zrozumiec (nawet Koreanczykom z Seulu), szczegolnie jak maszyny w hali niezle dudnia.
Co po treningu fabrycznym? Poznam team w ktorym bede pracowala. I pewnie znow nastapi (juz nieoficjalny) trening, tym razem departamentowy. Kiedy zaczne wlasciowa prace? Kiedy dostane odpowiedzialne obowiazki? Mysle, ze jeszcze dlugo, dlugo (okolo roku) bede 신입 사원 (Sinib Sawon), ktorego glownym obowiazkiem, poza sprawnym kserowaniem i robieniem kawy, bedzie uczenie sie. Frustrujace? Troche. Ale mam teraz spora grupe znajomych, ktora przechodzi przez to samo co ja. A jak wiadomo: w grupie razniej.
Ja we wdzianku fabrycznym.