30 czerwca 2012

Moje małe M1 w Korei

O szukaniu mieszkania w Korei można napisać przepasne poradniki (co zresztą chyba nie raz nie dwa już zrobiono). A już o poszukiwaniach w Seulu, gdzie ceny mieszkań dochodzą do tych na Manhattan'ie, można pisać w nieskończoność. Zresztą co ja mówię: wszędzie szukanie swojego dachu nad głową nie należy ani do łatwych ani do przyjemnych zadań.

Dlatego to co tutaj napiszę nie jest wcale uniwersalną i jedyną metodą na zanlezienie swojego kąta w Seulu. Sposobów jest multum, i trudno żebym je wszystkie znała. Mogę natomiast podzielić się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami.




22 czerwca 2012

Świeża wiadomość zasłyszana w wiadomościach

Jutro pod wieczór urodzi się 50 milionowy Koreańczyk. Tzn. Od jutra populacja Republiki Korei bedzie liczyła 50 milionów.

16 czerwca 2012

Kawiarnia Anthracite (안트라사이트)

Adres: Mapogu Hapjeongdong 357-6 (마포구 합정동 357-6).

Trochę nakręciłam z odpowiadaniem na pytania (tzn. Odpowiedziałam na nie prywatnie), więc w ramach przeprosin: rekomendacja fajnego miejsca.

Kawiarnia Anthracite znajduje się w Hapjeong (niedaleko wyjścia numer 5 stacji o tej samej nazwie na zielonej linii 2 i brązowej 6)jednej z moich ulubionych dzielnic. Jest tam multum kawiarenek, przyjemnych restauracyjek i bistro oraz klimatycznych barów. Jeżdżę tam co tydzień na lekcje gitary, więc w przyszłym tygodniu postaram się zabrać aparat i napisać coś więcej.

Anthracite jest trochę na uboczy, między blokami mieszkalnymi. Mieści sie w starym budynku fabrycznym (przez co nieco przypomina popularne funkowe lokale na warszawskiej Pradze).

Mimo że ostatnio staram się wieść zdrowy tryb życia (trochę pod wpływem lektury 'Skinny Bitch', trochę dlatego że to już nie te lata i nie ta dolina i trzeba dbać o ciało i duszę), pewnych grzesznych przyjemności nie mogę się wyrzec. Jedną z nich jest kawa. Życia bez mrożonego americano nie mogę sobie wyobrazić. A tak się składa, że kawa w Anthracite jest jedna z najlepszych jakie miałam przyjemność pić. Chwalone są tam również domowej roboty wypieki oraz egzotyczne wina.

Często odbywają się tam koncerty i wystawy młodych wschodzących artystów, których pełno w okolicy.

Więc jak będziecie w okolicy i najdzie was ochota na konsumpcję dobrej kawy i współczesnej sztuki, odwiedzcie koniecznie Anthracite.

PS. Tamtejszy pies jest naprawde rozkoszny!

9 czerwca 2012

Strumień Yangjae (양재천)

Jak zapewne powszechnie wiadomo, jednym z moich ulubionych miejsc w Seulu to promenada na rzeką Han. Mam to szczęście, że mieszkam jakieś 10 minut stamtąd i w zasadzie co weekend wsiadam na rower i pędzę nad wodę. Uważam, że co jak co, ale zarząd miasta odwalił świetną robotę, zagospodarowując brzegi rzeki.

Nie tylko ja jestem amatorką parku nad rzeką Han. Co weekend czy to mały czy to duży, wkłada wygodne buty, smaruje się kremem z filtrem, zabiera psa pod pachę czy wsiada na rower i pędzi nad rzekę. To naprawde wspaniały widok: tłumy spacerowiczów, biegaczy i rowerzystów. I choć to świetne, że tylu mieszkańców Seulu wybiera aktywność fizyczną, czasami bywa to uciążliwe. Jak na ulicach, tak na ścieżkach rowerowych zdarzają się kierowczy niedzielni.

Dlatego też dzisiaj, zamiast nad rzekę Han, udałam sie nad strumień Yangjae, dużo spokjniejszy i cichszy. Polecam wysiąść na stacji Yangjae (linia 3: pomarańczowa lub linia bundang'ska: czerwona) i wyjść wyjściem 11 (przy urzędzie dzielnicy Seocho). Tam można, za pomocą karty miejsciej (tzw. T-Money) wynająć miejskie rowery. Ze stacji udajemy się prosto ulicą na południe ulicą Gagnam (강남대로). Strumień Yangjae znajduje się jakieś 10 minut jazdy rowerem od stacji metra. W okolicy jest sporo sympatycznych kawiarenek i pysznych (choć nieco drogich) restauracji.

Strumień Yangjae też jest porządnie zagospodarowany. Są i scieżki rowerowe i spacerowe, ławeczki, mosteczki i mały amfiteatr. W odróżnieniu od rzeki, prawie nikogo tam nie ma, prócz mieszkańców okolicznych apartamentowców i dzikiej natury (zdjęcie poniżej). Strumień Yangjae wpada do rzeki Han na wysokości stadionu na Jamsil (잠실). Także zrobiłam sobie małą rundkę po okolicy (patrz: mapa).

Miły poranek na początek weekendu.

Preview: Festwal firmowy

Czyli 12,000 nowych pracownikow, tance, polazy światła i fajerwerków oraz polaźne ilości napojów wyskokowych, połączone ze spożyciem tychże do białego świtu.

Byciem nowym pracownikiem w koreańskiej firmie (sinib sawon: 신입사원) to tak naprawde przedłużenie życia żaka. Z tą różnicą, że dostaje się pieniądze za to.

3 czerwca 2012

Niedziela jak każda inna

Zarząd praku nad rzeką Han powinien mi płacić za reklamę jaką im tu robię. Bo też w zasadzie co drugi mój post to zdjęcia rzeki i okolic. Ale co poradzić. Mieszkam naprawdę blisko, i uwielbiam wprost tamtejsze ścieżki rowerowe. A że w ten weekend pogoda nas rozpieszcza, zabrałam Młodego i rower i udaliśmy się na małą wycieczkę.

2 czerwca 2012

I ty możesz przeżyć hwesik (회식)

Gdy tylko moja menadżer (chajang: 차장) usłyszała, że my, nowi pracownicy w departamencie, mamy hwesik (회식: w bardzo ogólnym pojęciu jest to kolacja firmowa) z dyrektorem (jeonmu: 전무), to wpadła w niemały popłoch. Bo hwesik z jeonmunimem to nie przelewki. Pouczyła, by mieć przy sobie butelkę wody, po każdym toaście jeść ile fabryka dała, a mi, nieco smarkającej i kaszlącej, nakazała wyglądać na obłożnie chorą, łapać się za głowę, wznosić oczy do nieba i najlepiej udawać ataki duszności (tego akurat nie musiałam za bardzo udawać). Po chwili namysłu wysłała assistant manager (nie bardzo wiem jak to się nazywa po polsku: 대리) do apteki po specjalne pigułki które bierze się przed, w trakcie i po piciu, w celu zniwelowania skutków kaca.

Hwesik, szczególnie dla młodych pracowników, to nie przelewki. Ale da się to przeżyć. Ba, można nawet spędzić bardzo przyjemnie czas ze współpracownikami.