Na dzwięk tej piosenki większość znanych mi tu osób, ze mną włącznie, ma odruchy wymiotne.
Już starczy.
17 września 2012
14 września 2012
12 września 2012
[Z pamiętnika taternika] Buram-san (불암산)
Pani Delfionowa przygotowuje się do trekkingu w Jirisan (지리산) i zatrudniła mnie bym jej towarzyszyła w cotygodniowych wycieczkach po seulskich górach.
Tym razem, za zaproszeniem Mnicha, udałyśmy się na Buramsan (불암산).
Zdjęcia pochodzą z dwóch różnych dni: wycieczki z Panią Delfinową i wizyty w deszczowy dzień w Mnicha.
Tym razem, za zaproszeniem Mnicha, udałyśmy się na Buramsan (불암산).
Zdjęcia pochodzą z dwóch różnych dni: wycieczki z Panią Delfinową i wizyty w deszczowy dzień w Mnicha.
8 września 2012
I ty możesz przeżyć wizytę w 'jjimjilbang'u' (찜질방)
To trzeba przyznać Seul'owi: weekendowych rozrywek tu nie brakuje. Kawiarnie, restuaracje, sklepy, kluby, bary, kina, parki, góry itp itd. Dla każdego coś dobrego.
Może to przez wiek (w końcu jak to Marilyn skwitowała w 'Pół żertem, pół serio': 'A quarter of a century: makes a girl thinks'), może to przez zmianę trybu życia (z beztroskiej studenckiej balangi w trybiki 'salaryman'). W każdym razie, zamiast imprez do białego rana, zaczęłąm sobie cenić spoojne weekendy, wypełnione wycieczkami w góry lub na rowerze, wizytami w galeriach i muzeach, koncertami i brunch'ami w małym bo małym, ale niebanalnym gronie najbliższych znajomych.
Ale przede wszystkim nie wyobrażam sobie weekend'u bez wizyty w jjimjilbang'u, czyli koreańskiej saunie (choć, jak zaraz napiszę, jest to dużo więcej niż 'sauna' w naszym rozumieniu tego słowa). Stało się to moją cotygodniową rutyną na ulżenie znękanemu ciału i równie znękanej duszy.
Więc dzisiaj będzie o jjimjilbang'ów. Których wcale nie trzeba się bać.
Może to przez wiek (w końcu jak to Marilyn skwitowała w 'Pół żertem, pół serio': 'A quarter of a century: makes a girl thinks'), może to przez zmianę trybu życia (z beztroskiej studenckiej balangi w trybiki 'salaryman'). W każdym razie, zamiast imprez do białego rana, zaczęłąm sobie cenić spoojne weekendy, wypełnione wycieczkami w góry lub na rowerze, wizytami w galeriach i muzeach, koncertami i brunch'ami w małym bo małym, ale niebanalnym gronie najbliższych znajomych.
Ale przede wszystkim nie wyobrażam sobie weekend'u bez wizyty w jjimjilbang'u, czyli koreańskiej saunie (choć, jak zaraz napiszę, jest to dużo więcej niż 'sauna' w naszym rozumieniu tego słowa). Stało się to moją cotygodniową rutyną na ulżenie znękanemu ciału i równie znękanej duszy.
Więc dzisiaj będzie o jjimjilbang'ów. Których wcale nie trzeba się bać.
4 września 2012
[Polecone: dla smakoszy] Dodukhansang (도둑한상) czyli Bean Table
Jak już pisać to hurtowo. Już parę razy zdarzyło mi się polecić tutaj różne lokale, więc stwierdziłam, że może zrobię z tego stały element blogu. Bo ja, jako prosty człowiek, lubię 2 rzeczy: bieganie (a w zasadzie jakąkolwiek formę aktywności fizycznej) i jedzenie. I w zasadzie wokół tych dwóch rzeczy mi upływa życie.
Na pierwszy ogień: knajpa do której w ramach urodzin zabrała mnie Pani Delfinowa (co ja poradzę, że wszyscy moi znajomi mają zwierzęce przezwiska...).
Na pierwszy ogień: knajpa do której w ramach urodzin zabrała mnie Pani Delfinowa (co ja poradzę, że wszyscy moi znajomi mają zwierzęce przezwiska...).
1 września 2012
[W odpowiedzi na pytanie] Wrzesień
Umówmy się, że od teraz na pytania z formspring będę odpowiadać raz w miesiącu. Tak więc dzisiaj edycja wrześniowa.
Po deszczu, słońce. Nad rzeką Han
Subskrybuj:
Posty (Atom)